Siedzieliśmy w
milczeniu, patrząc sobie w oczy. George nie wiedział co powiedzieć, a ja
czekałam na jego reakcję. Cały czas trzymaliśmy się za ręce. Łzy spływały mi
pojedynczo po policzkach. Świat stanął dla mnie w miejscu …
Jak to w Anglii bywa,
zaczął padać deszcz. Na zewnątrz robiło się coraz ciemniej. Nawet nie
wiedziałam, która była godzina, ale nie miało to dla mnie większego znaczenia.
Do kawiarni zaczęło się schodzić coraz więcej ludzi, aby schronić się przed
ulewą.
Puściłam jego rękę i
wypiłam resztę czekolady. George wreszcie się odezwał:
- Ale skur … zresztą brak słów. Szczerze nie tego
się spodziewałem. Jak … jak on mógł zrobić coś … coś tak okropnego swojej żonie
i … i tobie – nie wiedział co powiedzieć … jak to ująć w słowa. Widziałam, że
też był w szoku, że nie docierało to do niego, tak jak do mnie wcześniej.
- Sama nie wiem. Od zawsze dużo pił, ale tego też
bym się po nim nie spodziewała, aż do dzisiaj. Takiego pre… - przerwałam w pół
zdania. Do kawiarni wszedł, nie kto inny jak mój … mój ojciec. Nie umiałam nic
z siebie wydusić, tylko patrzyłam się we drzwi. George odwrócił się, ale nie
wiedział o co chodzi, aż go zobaczył. Popatrzył się na mnie.
- Czy to jest ON?
- zapytał
- Tak – przełknęłam głośno ślinę – ja … ja muszę
stąd uciec. Nie chcę go widzieć – zaczęłam się jąkać.
- Nie dziwię ci się. Chodź za mną – powiedział.
Wstaliśmy i schyleni pobiegliśmy do jakiegoś
pomieszczenia z tyłu kawiarni. Geo zagwizdał cicho, a chwilę później pojawiła
się jego kuzynka.
- O co chodzi? – zapytała zdziwiona.
- Musimy stąd szybko wyjść, tak żeby nikt nas nie
zobaczył – powiedział półszeptem.
- Ale dlaczego?
- Powiem ci wszystko w domu, a teraz proszę wypuść
nas.
- Proszę – powiedziałam rozpaczliwym głosem.
- Niech wam będzie, ale ty – wskazała na
George’a - powiesz mi wszystko potem
Wyjęła klucze z torebki, podeszła do tylnich drzwi i
je otworzyła.
- Dziękuję – powiedzieliśmy jednocześnie i
wybiegliśmy…
Biegliśmy tak przez
chwilę, aż kawiarnia zniknęła nam z pola widzenia. Zatrzymaliśmy się zdyszani.
Usiadłam na ławce. Tej samej ławce gdzie
się dziś rano poznaliśmy.
- Gdzie dziś
nocujesz? – zapytał Geo siadając obok mnie.
- Zanocuję u przyjaciółki, a co dalej to się okaże –
przez parę dni zostanę u Vanessy, ale gdzie później będę mieszkała to nie wiem.
Babcia zmarła jak miałam 2 latka, a dziadek jak 4.
Nawet ich za dobrze nie pamiętam. Rodziców mamy nawet nie zdążyłam poznać.
Mówiła mi, że zginęli w wypadku, jak była nastolatką. Miała chyba 14, albo 15
lat. Nie pamiętam dokładnie…
- Dobra, to gdzie ona mieszka? Odprowadzę cię –
zapytał
- W jednej z dzielnic za parkiem – wstałam i
zaczęłam iść. George chwilę później znalazł się obok mnie.
Było już ciemno i
kropił deszcz. Na niebie świeciły gwiazdy. Ludzi już prawie nigdzie nie było,
tylko od czasu do czasu kogoś mijaliśmy.
Po jakiś 20 minutach
dochodziliśmy do domu Vanessy. Całą drogę przeszliśmy w milczeniu. W jej pokoju
na szczęście świeciło się światło. Zatrzymaliśmy się przed jej domem i
patrzeliśmy na siebie w ciszy.
- Yyym … Dasz mi swój numer telefonu? – zapytał
George tym swoim uroczym głosem.
- Jasne – wymieniliśmy się numerami.
- Zadzwonię jutro.
- Ok. Będę czekała – powiedziałam – muszę już iść.
- Stój! Będziesz tu bezpieczna? Twój ojciec cię nie
znajdzie?
- Raczej nie … Nie przypominam sobie, żebym mówiła
mu gdzie mieszka Vanes.
- Ok. Jak coś to dzwoń w dzień i w nocy. Pamiętaj! –
powiedział i mnie przytulił.
OD AUTORKI:
Hejka! Miałam dodać 4 rozdzaił dopiero jutro ale na życzenie kilku osób dodałam dzisiaj :) Dziękuję wam za tyle wejść i komentarzy <3 Jesteście cudowni!
Nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział, ale postaram się dodać go jak najprędzej :) Już koniec zanudzania...
Mam nadzieję, że wam się spodoba i liczę na komentarze :***